fbpx
Tekst na grafice: Ugoda czy wyrok - co lepsze? Kiedy opłaca się iść na ugodę? Adwokat Kobiet. Na zdjęciu dłoń trzymająca długopis na kartce papieru.
proces sądowy,  rozwód

Ugoda czy wyrok – co lepsze

Ugoda czy wyrok? Rozwód z ugodą czy bez? I wreszcie: kiedy opłaca się iść na ugodę? Odpowiedzi znajdziesz w tym tekście. Czytaj dalej!

Ostatnio spotkałam się z moją serdeczną koleżanką – adwokatką Moniką Wiśniewską, która nomen omen wielokrotnie służyła mi radą w początkach mojej kancelarii. I tak przy lunchu, po dłuższym czasie nasza rozmowa zeszła na ugodowe, polubowne załatwianie spraw rodzinnych. (Niestety to taka prawnicza przypadłość, że często gadamy o pracy też w wolnym czasie, totalna blaga!) Monika opowiedziała mi, że postuluje się nawet wprowadzenie specjalnych szkoleń i egzaminów dla adwokatów z zakresu negocjacji, co miałoby zwiększyć liczbę spraw tego typu kończących się polubownie. Ano właśnie – czy zawsze warto walczyć w sądzie? Kiedy opłaca się pójść na ugodę?


Ugoda czy wyrok

Kiedy można zawrzeć ugodę w sprawie sądowej?

Nie każdą sprawę da się załatwić ugodą. A w jakich można? Można z pewnością zawrzeć ugody w następujących sprawach:

Ale jak już Wam opowiadałam kilkukrotnie, nie da się polubownie rozwieść. Nie da się też ugodą pozbawić kogoś władzy rodzicielskiej. Nie znaczy to jednak, że nie da się w tych sprawach dogadać.

Polega to na tym, że jeśli się dogadacie to wnosicie do sądu pisma o takiej samej merytorycznej treści. Każde z Was we własnym imieniu wnosi do sądu o to samo. Dzięki temu sąd nie będzie zwykle jakoś bardzo wnikliwie badał kwestii objętych wspólnym stanowiskiem, o ile nie będzie ono ewidentnie nastawione na wyzysk jakiejkolwiek ze stron. I mimo, że nie zawrzecie formalnie ugody to skutek będzie podobny. Otrzymacie bowiem dość szybko i bez „rozlewu krwi” uzgodnione przez Was i przyklepane przez sąd stanowisko.


Ugoda czy wyrok. Kiedy opłaca się pójść na ugodę?

Po rozmowie z Moniką zaryzykowałabym stwierdzenie, że w sprawach rodzinnych prawie zawsze opłaca się pójść na ugodę. Oczywiście pod warunkiem, że ta ugoda nie jest totalnie niekorzystna (przede wszystkim dla dziecka) i że masz przynajmniej silne przekonanie, że będzie wykonywana. Nie ma z pewnością sensu zawieranie ugody, jeśli podejrzewamy, że druga strona w ogólnie nie ma zamiaru jej przestrzegać.

Wśród największych zalet zawarcia ugody wymienia się często szybkość załatwienia sprawy. Ale moim zdaniem to jest (choć niewątpliwie jest to zaleta!)… najmniej ważne! Gdyby tylko to miało przesądzać o sensie zawierania ugód nie byłoby sensu rozmawiać o nich już w trakcie procesu. A przecież czasami chodzimy do porozumienia już po przeprowadzeniu prawie całego postępowania!


Ugoda w sprawie rodzinnej – zalety

Moim zdaniem są dwie o wiele większe zalety pójścia na ugodę. Pierwsza z nich to możliwość uregulowania w takim dokumencie wielu drobiazgowych kwestii, których nie orzeknie w wyroku sąd. Dla przykładu w sprawie o kontakty możemy sobie rozstrzygnąć kwestie praktyczne. Przykładowo:

  • jak skąd i jak będziemy dziecko odbierać;
  • jakich aktywności dziecko nie powinno podejmować pod opieką drugiego rodzica;
  • kwestie związane z informowaniem się o nieprzewidzianych zdarzeniach wpływających na kształt kontaktu.

Jeśli naprawdę chcecie realizować ugodę, ale wiecie, że dotychczas współpraca średnio Wam wychodziła – to niebagatelnie ważne!

Po drugie: zakończenie sporu rodzinnego porozumieniem daje nadzieję na to, że dalsza egzystencja w rodzinie nie będzie tragicznym koszmarem. Według mnie to najważniejsza zachęta do zawarcia ugody. Niestety wiele zażartych sporów toczy się bez względu na to, jakie będą tego „społeczne konsekwencje”. Niezależnie bowiem od wyniku sprawy – tak długo jak jesteście rodzicami tego samego dziecka – jesteście na siebie chociażby częściowo skazani. Nie da się całkowicie odciąć od drugiego rodzica swojego dziecka. Jeśli krwawym procesem pogorszycie jeszcze Waszą relację – Wasze po-procesowe życie może okazać się nieznośne.

Oczywiście czasami się nie da i ja to doskonale rozumiem. Brak chęci współpracy, przemoc ekonomiczna, akty zemsty, groźby i inne przyjemności, które serwują sobie strony procesu – mogą skutecznie uniemożliwić ugodowe podejście. Ale jeśli możecie – spróbujcie. Szczególnie tyczy się to profesjonalnych pełnomocników. Czasami zbyt zaciekle walcząc o dobro swojego klienta, zapominamy, że spokój też ma swoją wartość.



2 komentarze

Jeśli masz krótkie pytanie śmiało zadaj je w komentarzu - odpowiem, gdy tylko będę miała wolną chwilę!